Ciasto mocno kawowe

Mrówkowiec dla niejadka - domowy podwieczorek

Otyłe dzieci, otłuszczone nastolatki - z każdej strony lekarze alarmują, a nauczyciele uczą się, jak rozmawiać o problemie z rodzicami, którzy zamiast przyznać, że mają otyłe dziecko eufemistycznie określają je, że "dobrze wygląda". Ja mam natomiast zupełnie inny kłopot - chude dziecko. Lekarz ustalił plan - ma przytyć choć kilogram w tym roku. A mały nie chce jeść, jak już je to godzinami, modli się nad talerzem zupy... Poza tym to miły, wesoły, ruchliwy chłopczyk, który zamiast chodzić, podskakuje jak piłeczka, śmieje się w głos i uwielbia wiele rzeczy, m.in. właśnie sport. Nie zna smaku śmieciowego jedzenia z fast foodów, nie jada kalorycznych przekąsek, gotowej pizzy, chrupek, chipsów, czy innych świństw, więc nie tyje... Czasem martwię się, że jesteśmy zbyt restrykcyjnymi rodzicami, karmiącymi dziecko ciemnym chlebem, zamiast pszennymi bułkami.
Żeby choć troszkę przybrał  na wadze przypomniałam sobie mocno zakurzoną instytucję podwieczorku - małej przekąski pomiędzy obiadem a kolacją. Na podwieczorek dobre są domowe ciasta i szklanka mleka.
Domowe wypieki, choć nie lubię słodkich ciast, wracają więc do mojej kuchni. Na pierwszy ogień poszedł mrówkowiec - ciasto z mojego nastolatkowa. Zajadałam się nim u mojej przyjaciółki. To właśnie przepis od niej.

Mrówkowiec

1 kostka masła
1 i 1/2 szklanki cukru
6 jaj
2 szklanki mąki
3/4 szklanki maku
1 łyżeczka proszku do pieczenia
odrobina olejku waniliowego lub migdałowego do wyboru

Masło ucieramy z cukrem, dodajemy po jednym jajku i nadal ucieramy. Mąkę przesiewamy z proszkiem do pieczenia i dodajemy do masy maślano-jajecznej, dodajemy kilka kropli olejku zapachowego, wsypujemy mak. Mieszamy. Przekładamy do większej foremki keksowej nasmarowanej oczywiście tłuszczem lub wyłożonej papierem do pieczenia. Pieczemy przez godzinę w nagrzanym do 160 stopni piekarniku.
Wertuję książkę z mojego dzieciństwa "Kuchnię pełna cudów" Marii Terlikowskiej. Szukam pomysłów na dania dla niejadka, żeby było kolorowo, smacznie, zdrowo i kalorycznie w ramach rozsądku.
Zniszczona książeczka należała do moich ulubionych - stąd pochodzą "Fregaty na liściach sałaty", cudowny tort truskawkowy, muchomory z pomidorów, a także "awanturka", czyli określana zapomnianym już słowem, pasta rybna do kanapek...



Książeczkę wydała Krajowa Agencja Wydawnicza w 1978 roku. Czy były jakieś wznowienia? Kto ma dziś prawa do tej świetnej książeczki?
Akcja tej opowiastki dzieje się w kuchni, gdzie rodzina Kowalskich przygotowuje prawdziwe cuda do jedzenia. Oprócz ciekawych przepisów, które można zrobić z dziećmi, mamy okazję poznać wiele ciekawych historyjek z życia rodziny Kowalskich. Jest mama, tata, dzieci - Justyna i Tomek oraz ich ulubieniec kot Barnaba. A wszystko  pięknie zilustrowała Ewa Salamon.





Komentarze

  1. Ale świetne ciasto w kropki! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja mama miała tę książkę jako dziecko i ja też ją potem namiętnie oglądałam. Ciekawe, gdzie teraz jest, muszę ją znaleźć:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mrówkowiec, urocza nazwa :-) Jedno z moich ulubionych ciast, pod którą nazwą by na to nie patrzeć.
    A Wasze dobre nawyki wyjdą Młodemu na dobre - sam będzie wiedział, co jest w porządku a co nie...a coraz trudniej teraz znaleźć dziecko, które lubi warzywa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Problem w tym, że nie lubi owoców :((( W porozumieniu z panią doktor stawiamy na 5 małych posiłków dziennie, może coś to da w rocznej perspektywie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudna nazwa :D Dopisuję do listy ciast, które muszę zrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepis wydaje się całkiem prosty i skądś już znany. Muszę go w przyszłości wypróbować, może przypomną się smaki z przedszkola? :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz