Ciasto mocno kawowe

"Kuchnia osadników" - o kulinarnej ojczyźnie wygnańców


Szkoda urlopu na beznadziejne książki. Odkąd jestem szczęśliwą posiadaczką czytnika nie martwię się już nietrafioną książką, która tylko ciąży w walizce. Przełączam się na kolejną i nie mam kwaśnej miny ani nie zastanawiam się co zrobić z beznadziejnym tomem. Włączam "delete" i po sprawie.
Dla tych, którzy wolą jednak tradycyjne papierowe książki kilka słów o wakacyjnych lekturach.


"Kuchnia osadników. O miłości, wędrówkach i jedzeniu" Yasmin Alibhai-Brown

(tłum. Dobromiła Jankowska, Wydawnictwo Czarne)

Kiedy Miłka, tłumaczka tej książki podarowała mi egzemplarz, westchnęła ciężko: "To jest bardzo smutna książka, pełna cierpienia i bólu". Dlaczego więc na wakacje polecam taką książkę? Bo nie jest to do końca prawda.
"Kuchnia osadników" to autobiograficzna książka na temat afrykańskich Hindusów. Do tej pory nie miałam świadomości jak ważną rolę odgrywali w koloniach brytyjskich, ba nawet nie wiedziałam, że tam byli. Przesiedleni na siłę z rodzinnych Indii jako najtańsi robotnicy, poddani Korony Brytyjskiej, budowali kolej w afrykańskich koloniach, później otwierali sklepy, rozwijali drobną przedsiębiorczość. To na nich opierał się miejscowy business. Yasmin Alibhai-Brown pochodzi z Ugandy. Tam się urodziła, tam dorastała i studiowała. Uganda była jej rajem na ziemi, ale z odzyskaniem niepodległości przez afrykańskie kraje stała się miejscem, z którego musiała uciekać. Czarni Afrykańczycy chcieli kraj dla siebie, nie chcieli żadnych obcych, za których uważali Hindusów. Gdzie mieli się podziać ci ludzie, którzy w Indiach mieli korzenie, ale nie byli w nich od pokoleń? Wielka Brytania też nie chciała ich przyjąć! Dawna kolonialna potęga odwróciła się plecami do tych, których niejako stworzyła. Gorzka rzeczywistość, potworna przemoc, śmierć stały się udziałem wielu Ugandyjczyków pochodzenia hinduskiego. Z dnia na dzień stracili ojczyznę, nie zyskali nowej. Ta gorycz i smutek przebijają w tej opowieści. Jest też żal dziewczyny, którą rodzina próbuje zmusić do przestrzegania religijnych i społecznych norm. Łza kręci się w oku, gdy bohaterka zostaje skatowana przez najbliższych za to, że ośmieliła się zagrać Julię w szkolnym przedstawieniu u boku kolegi w roli Romea.
Rodzina Yasmin uciekając przed ugandyjskim dyktatorem Idim Aminem nie może zabrać ze sobą nic cennego. Kobiety pakują kuchenne utensylia i zapamiętują przepisy, na potrawy którymi karmiły najbliższych w dobrych czasach. To cały ich dobytek.  Yasmin, niczym jej babki, też przeprowadza się z szufladą niepotrzebnych przedmiotów. Posiada nawet stołek do obierania kokosów, zupełnie zbyteczny w deszczowej Anglii! Przepisy na potrawy pojawiają się w chwilach przełomowych, gdy akurat dzieje się coś ważnego. Na początku bywa to denerwujące, ale przecież tak właśnie jest w życiu. Gdy umiera ktoś bliski częstujemy zrozpaczonych herbatą, ciastem, zapraszamy na obiad, karmimy dzieci. Nie ma przerwy od jedzenia.
Ojczyzna Yasmin to właśnie kuchnia. Po wyjeździe z Ugandy nie do końca zaaklimatyzowała się w Wielkiej Brytanii. Smaki jej dzieciństwa są dla niej bezpiecznym miejscem, do którego wraca w domu swojej matki, na spotkaniach z rodziną. To kuchnia łagodzi konflikty, a jej rodzina jest potwornie skłócona.
Ciężko przygotować coś z przepisów zgromadzonych w książce. Po pierwsze nie wszystkie składniki kupimy w Polsce i choć bez problemu dostaniemy mąkę z ciecierzycy, kolendrę i miętę to gorzej będzie z tamaryndowcem, soczewicą tuwar dal, dojrzałymi gujawami, czy świeżym maniokiem. Po drugie większość tych dań smażona jest w głębokim tłuszczu, zalewana tłustym mlekiem i zasypywana potworną ilością cukru.
Yasmin opowiada o przeszłości z żalem, nostalgią i smutkiem, ale jednocześnie jest pełna optymizmu i siły by iść do przodu, bo skoro liczba przeżytych nieszczęść - tych narodowych i osobistych jej nie złamała, to może być tylko lepiej.


Komentarze

  1. Brzmi ciekawie i zdaje się, ze nie przepisy są podstawą tej książki, a historia. Nie miałam pojęcia, że do Ugandy przesiedlano rodziny z Indii. Ludzie, którzy nagle stawali wobec problemu życia bez ojczyzny, domu, bez miejsca do którego się wraca...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie historia jest kanwą tej książki, ale ludzie bez ziemi zamykają ją właśnie w smakach, w kuchni tkwią ich wspomnienia.

      Usuń

Prześlij komentarz