Ciasto mocno kawowe

Skojarzenia, czyli fotografia naturalna

Czytając "Czarnobylskie truskawki" Vesny Goldsworthy, wspaniałą powieść-pamiętnik tłumaczącą właśnie od kuchni, bywa że w dosłownym znaczeniu, genezę konfliktu na Bałkanach przeglądałam równolegle "Ujęcia ze smakiem" Helene Dujardin. I zastanawiałam się, jak w ciepłym słońcu lub w zimowy poranek opadający lodową mgłą na Belgrad, sfotografować dania, o których pisze Vesna. Dania podane na stole, przy którym jednoczyli się wszyscy bez względu na pochodzenie etniczne i wyznanie. Dawna, nieistniejąca Jugosławia, dawała bowiem poczucie fałszywej jedności, pewnego rodzaju laickiej tolerancji religijnej. Brzmi to dość paradoksalnie, ale Goldsworthy tłumaczy to w logiczny sposób. Zabrakło Tito i wszystko, na czym opierała się Jugosławia runęło, dalszy ciąg znamy, choć fragmentarycznie, bo wiele osób do dziś nie wie o co tak naprawdę chodziło w wojnie na Bałkanach. Pamiętamy obrazy: masakra w Srebrenicy, płaczące kobiety, oblężenie Sarajewa, aleję snajperów, wybory miss oblężonego miasta na przekór wszystkiemu, masowe groby, bombardowania samolotów NATO i Mazowieckiego, wysłannika ONZ nachylającego się nad krewnymi ofiar... Straszne wydarzenia, które wybuchły tuż pod nosem cywilizowanej Europy. Dlaczego tak się stało opowiada Vesna, radosne dziecko schyłkowego reżimu Tito. Mówi o tej Jugosławii, dokąd demoludy jeździły na wakacje, o spokojnym życiu na wulkanie i ta jej opowieść jest pełna nostalgii, smaków, słońca i radości. Jugosławiański, nieistniejący raj - pachnący dojrzałymi owocami, bujnymi ziołami,  francuskimi perfumami nauczycielek z Belgradu, potem i tytoniem wąsatych wujków w mundurach armii dyktatora. Tytułowe truskawki to owoce, które bohaterka powieści jadła radośnie wiosną 1986 roku nieświadoma tego, że być może zostały skażone przez radioaktywną chmurę znad Czarnobyla. Zapach truskawek upajał ją do nieprzytomności, ciepły jak krew rozlewał się po targowym placu. Obraz plastyczny, choć nakreślony słowami, świetnie pasuje do stylu zupełnie innej autorki.

Dujardin napisała poradnik dotyczący fotografii. Dla tych, którzy fotografują zawodowo raczej nieprzydatny, ale dla stawiających pierwsze kroki w fotografii bardzo cenny. Autorka reprezentuje nurt fotografii naturalnej. Nie chodzi o to, że fotografuje przyrodę, ale o wykonuje zdjęcia potraw zgodne z rzeczywistością. Piękno jej zdjęć opiera się na ciekawej stylizacji , twórczym wykorzystaniu światła i odkryciu naturalnego piękna produktów. Przedstawione przez nią potrawy nie są sztucznie podkolorowane, czy spryskane lakierem do włosów lub inną chemią imitującą kropelki wody lub obłoczki pary. Nadają się do jedzenia po sfotografowaniu. Te zdjęcia emanują smakiem, zapachem, kolorem. Jest w nich życie, a to łączy je z opisami Goldsworthy. I choć to zupełnie dwie różne książki to przez fakt, że czytałam je w tym samym czasie, stały się dla mnie jedną opowieścią. W końcu w czasach hipertekstualnych sami decydujemy jak układają się nasze historie :)

Vesna Goldsworthy "Czarnobylskie truskawki", Wydawnictwo Czarne 
Helene Dujardine, "Ujęcia ze smakiem" Helion

Komentarze

  1. Zazdroszczę książki
    warto usunąć weryfikację obrazkową.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie warto i nie zamierzam jej usuwać, a to dlatego, że nie będę tropić na blogu robotów wrzucających hurtowo reklamy np. viagry. Warto już nie pisać nic więcej o usuwaniu weryfikacji obrazkowej. Mój blog i moja weryfikacja. Zmian nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę przeczytać tę książkę ("Czarnobylskie..."), bardzo lubię takie klimaty. A ksiązkę Helene mam, podczytuję ratami, choć tak naprawdę byłaby ona dla mnie cenna jakieś 3-4 lata temu, keidy zaczynalam zabawy z aparatem.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz