Ciasto mocno kawowe

Droga Herbaty - pokaz japońskiej ceremonii herbacianej


"Cia" to po japońsku herbata. Najprawdopodobniej trafiła do Polski przez Rosję. Stąd w naszym języku słowo czajnik, pochodzące rosyjskiego "czaj" - adaptacji japońskiego słowa. 

Ambasada Japonii zorganizowała w ubiegłą niedzielę (10 lipca) we Wrocławiu Dzień Japoński. Prócz wykładów i recitalu fortepianowego w programie znalazła się prezentacja ceremonii herbacianej w wykonaniu członków Stowarzyszenia Drogi Herbaty Urasenke Sunshinkai z Warszawy.
Przy okazji można było się napić intensywnie zielonej i gorzkiej herbaty z prefektury Fukuoka.
- Japońskie serce i dusza dają się poznać najpełniej poprzez drogę herbaty - przekonywała Urszula Sou Mach-Bryson, prezes herbacianego stowarzyszenia Urasenke.
W czasie ceremonii pito herbatę "macia" - sproszkowane trzy pierwsze listki z krzewów herbacianych. Wodę podgrzewano w żeliwnym kociołku na węglach z dodatkiem sandałowego kadzidła. Gospodarz ceremonii, którego atrybutem jest fukusa, jedwabna chusteczka zatknięta za pas obi, przygotował w czarce  pastę herbacianą. Roztarł w wodzie proszek herbaciany za pomocą bambusowego pędzelka. Takiej herbaty nie znamy w Polsce, bo pijemy napar z liści herbacianych, a nie proszek.  Ten napój przypominał trochę hennę, używaną do farbowania włosów, miał jednak zielony, a nie brązowy kolor.
Sposób podawania herbaty w Japonii wywodzi się z tradycji buddyjskich klasztorów i ma wiele powiązań z Zen. - Picie herbaty nie jest rozrywką, ale bogatym duchowo spotkaniem w duchu "łabi", czyli poszanowaniu naturalnego piękna i prostoty - wyjaśniała istotę Drogi Herbaty Urszula Sou Mach-Bryson. - Droga herbaty "sa-do" jest drogą sztuki.
Dużą rolę odgrywa w tej sztuce pokój herbaciany i droga do niego. Zroszone wodą (czystość) kamienie, oznaczają, że gospodarze oczekują gości. Maksymalnie może być ich pięciu. Przed wejściem do pawilonu herbacianego zdejmują buty, za czasów samurajów zostawiali też na zewnątrz miecze, przemywają ręce i usta i wchodzą przez malutkie wejście mierzące 70x70 cm do środka. Tam siadają na matach i biorą udział w ściśle skodyfikowanym spotkaniu, gdzie każdy ruch ma znaczenie. Układanie ikebany, fukusa gospodarza, odpowiednie ułożenie węgli w palenisku, podawanie gościom czarki z herbatą w wyznaczonej kolejności, pokazywanie puzderka na herbatę i naczyń, w której się ją podało, symboliczne oczyszczanie naczyń piórkiem. Wszystko to służy pielęgnowaniu czterech wartości w Drodze Herbaty: "wa" - harmonii, "kei" - szacunku, "sei" - czystości, "jaku" - wewnętrznego spokoju. Spotkanie herbaciane odbywa się w ciszy.
Oryginalna ceremonia trwa około czterech godzin. Goście są najpierw zapraszani na posiłek z sake, wychodzą potem do ogrodu na krótką przerwę i dopiero przenoszą się do miejsca, gdzie będzie przygotowywana i podawana herbata. Pożegnanie z gospodarzem też ma wymiar symboliczny - goście wychodzą zostawiając uchylone drzwi i wygłaszając tradycyjną formułkę, by gospodarz za nimi nie wyglądał. On oczywiście wygląda, goście się oglądają, wszyscy się sobie kłaniają, a gospodarz znów wchodzi do pawilonu herbacianego. Nie sprząta jednak po gościach, ale przygotowuje sobie czarkę herbaty i zamyśla się nad spotkaniem, które dobiegło końca.
Japończycy nie mają czasu na spędzanie czterech godzin przy herbacie, stąd popularna jest wersja skrócona ceremonii, trwająca około dwóch godzin. Wtedy też przygotowuje się bardziej wodnistą herbatę.

Urszula Sou Mach-Bryson ma w ręce pomarańczową fukusę - oznakę gospodarza herbacianej ceremonii
Proszek herbaciany nakłada się do czarki specjalną łyżeczką
Drewniana chochelka służy do nalewania gorącej wody do czarki
Gospodarz ceremonii rozciera proszek herbaciany w czarce za pomocą bambusowego pędzla
Takie picie herbaty jest nam zupełnie obce kulturowo. Milczenie i cisza w tej ceremonii bardzo mi ciążyły. Herbata jest dla mnie pretekstem by porozmawiać, pielęgnować przyjaźń i więzi rodzinne. Japończycy, mam wrażenie, bardziej abstrakcyjnie i ideowo podchodzą do bycia z innymi ludźmi. Dla nich liczą się ogromnie skodyfikowane zachowania.
Świetnie japońskie skodyfikowanie opisuje belgijska autorka Amelie Nothomb w książce "Z pokorą i uniżeniem". Jej bohaterka odbywa staż w japońskiej firmie, ale japońska mentalność nie pozwala jej na awans, mimo że jest dobrym pracownikiem. Ukryty rasizm, wyolbrzymione poczucie własnej wartości Japończyków,  mizoginizm  powodują, że zostaje zdegradowana do "babci klozetowej" w koncernie. Ta historia jest prawdziwa i przytrafiła się samej Amelie, na szczęście potrafiła zamienić ją w sukces i napisać dobrą książkę.
Po tym spotkaniu wiem na pewno, że Droga Herbaty nie jest moją drogą. Zastanawiam się też nad fenomenem Japonii - z jednej strony kultywują tradycję aż do przesady, z drugiej strony w idiotyczny sposób zachłystują się Ameryką... Chwalą się swoim zrozumieniem natury, a z drugiej strony to u nich zdiagnozowano tzw. karoshi - śmierć z przepracowania. Uważają nas - ludzi zachodu za barbarzyńców, a sami zabijają foki i wieloryby, którym grozi wyginięcie. Można by mnożyć tę wyliczankę, ale po co. Japonia to inna kultura, obca, nie moja i niech tak zostanie.

Komentarze

  1. Super sprawa zobaczyć taką ceremonię parzenia herbaty na własne oczy :) Ja od roku jestem członkiem klubu miłosników dobrej herbaty i tam tez na blogu pisano na temat takich ceremonii. Może kiedyś uda mi się pojechac o zobaczyć to na własne oczy :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz