- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
Pachnące, kwaskowe muffinki cytrynowo-makowe robi się bardzo prosto. Są orzeźwiające, w zabawne makowe kropeczki.
W Grecji już kwitną cytryny! Owoce, których użyłam do muffinek pochodziły jednak z Hiszpanii.
Sięgając po nie uświadomiłam sobie, że jechały do mojej kuchni kilka tysięcy kilometrów. Mile, a w naszej części świata - kilometry żywnościowe - które oznaczają odległość, jaką przebył tir naładowany owocami lub warzywami, wciąż nie robią na większości polskich konsumentów wrażenia. Przeczytałam na blogu u Anny Marii o lokalnych odmianach warzyw i owoców, które stają się coraz bardziej popularniejsze u ceniących środowisko Wyspiarzy i pozazdrościłam. Jakoś wciąż jesteśmy mało świadomym społeczeństwem, nie wymuszamy zmian, spolegliwie przyglądamy się degradacji naszego środowiska. Organizacje ekologiczne są boleśnie nieefektywne, bo z reguły zrzeszają radykalnych obrońców przyrody, którym media przyklejają etykietkę wariatów. Zresztą media generalnie też są beznadziejne i myślą tylko o tym, by rosła sprzedaż, a wszelkie akcje społeczne to tylko lipne działania wizerunkowe. Myślę, że w końcu to się zmieni, ale jeszcze trzeba poczekać.
Przeczytałam więc dokładnie etykiety owoców i warzyw, które mam w domu i zmartwiałam:
pomidory - kraj pochodzenia Hiszpania
pomidorki koktajlowe - kraj pochodzenia Hiszpania
sałata lodowa - kraj pochodzenia Hiszpania
seler naciowy - kraj pochodzenia Hiszpania
brokuły - kraj pochodzenia Włochy
koperek - kraj pochodzenia Włochy
melon - kraj pochodzenia Hiszpania
cykoria - kraj pochodzenia Polska
ziemniaki - kraj pochodzenia Polska
cebula - kraj pochodzenia Polska
marchew - kraj pochodzenia Polska
pory - kraj pochodzenia Włochy
jabłka - kraj pochodzenia Holandia
Jesteśmy na przednówku i oczywiście jest za zimno, by w Polsce dojrzewały pomidory, zieleniły się sałaty, czy koperek, ale kiedy u nas zrobi się ciepło w moim warzywniaku nie pojawią się polskie warzywa i owoce. Dlaczego? Bo nie ma sieci dystrybucyjnej dla lokalnych produktów, bo nikomu nie zależy, by w sklepiku u Pani Joli pojawiły się jabłka, czy czereśnie z dolnośląskich sadów.
Kiedyś, jeszcze 10 lat temu, można było tę globalizacyjną siatkę obejść kupując jabłka, pomidory, czy rzodkiewkę od działkowca, który swoje plony wystawiał przed wejściem na teren ogródków działkowych. Niestety, teraz taki emeryt jest ścigany przez straż miejską, a gdyby chciał te kilka plonów legalnie sprzedać musiałby rejestrować działalność, wystawiać kasę fiskalną...
Ostatnio dyskutowałam ze znajomą, która jest święcie przekonana, że pan Rysio z jej warzywniaka ma lepszy towar niż np. supermarket obok. O święta naiwności! Pan Rysio zaopatruje się na giełdzie rolno-spożywczej, na którą docierają te same tiry, co do supermarketów. Wielkich dystrybutorów jest w Polsce kilku. Kontrolują import owoców i warzyw. Pan Rysio nie ma środków ani możliwości, by samemu przywieźć inny towar. Może jedynie na giełdzie wybrać paletę z mniej zgniecioną sałatą, czy mniej obite jabłka. I taka to różnica. Niestety.
A na pociechę muffinki cytrynowo-makowe. Mak - kraj pochodzenia Polska
Muffinki cytrynowo-makowe
cytryna
100 g cukru
100 g masła
2 jajka
150 g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
pół łyżeczki sody oczyszczonej
2 łyżki maku
4 łyżki cukru pudru na lukier
Nagrzewamy piekarnik do 180 stopni, przygotowujemy formę do muffinów - natłuszczamy ją lub układamy w niej papierowe papilotki.
Rozpuszczamy w rondelku masło, studzimy je. Ocieramy skórkę z cytryny, wyciskamy z niej sok (dwie łyżeczki odlewamy do lukru). Sok, jajka, cukier, otartą skórkę dodajemy do rozpuszczonego masła mieszamy. W misce mieszamy mąkę, łyżkę maku, proszek do pieczenia, sodę. Do suchych składników wlewamy masę jajeczną. Mieszamy. Napełniamy ciastem foremki. Pieczemy ok. 20-25 minut na środkowej półce piekarnika. Przygotowujemy lukier: mieszamy cztery łyżki cukru pudru z dwiema łyżeczkami soku cytrynowego. Smarujemy muffinki lukrem, posypujemy makiem.
Komentarze
Śnieżo masz całkowitą rację. Gdzie te czasy kiedy kupowało się produkt bez obaw, że nasączony jest jakimś chemicznym świnstwem, a pomidory pachniały pomidorami. Nawet działkowe produkty nie są do końca bezpieczne, bo aby branić je przed chorobami, trzeba je pryskać (chociaż w tym przypadku wiemy czym i w jaich ilościach). Pamiętam, że dawno, dawno temu, zdarzało mi się po przekrojeniu kapusty znaleść w niej gasienicą :) ale było krzyku ;) ... teraz wiem, że była to zdrowa, niechemiczna kapusta i dlatego tak chętnie zamieszkiwana :)
OdpowiedzUsuńOdkąd zaczęłam piec muffinki, zapisuję wszelkie przepisy na te babeczki.
OdpowiedzUsuńTe wyglądają wspaniale :)
Super są te muffiny ! Lubię je bardzo:)
OdpowiedzUsuńŚnieżko, smakowita ta Twoja pociecha. I dlatego warto podejmować wysiłek dotarcia do producentów naturalnej żywności, choć w dzisiejszych czasach coraz to trudniejsze.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wzmiankę:-) W UK za edukowanie klientów płacą organizacje skupiające producentów owoców, warzyw itd. Bo to się opłaca - dzięki reklamie wzrasta popyt na rodzime warzywa i owoce, a spada sprzedaż zagranicznych produktów, co z kolei sklania supermarkety, by szukać lokalnych dostawców i umieszczać dużą brytyjską flagę na brytyjskich produktach. I co ważne - kraj pochodzenia powinien być podany wyraźnie, dużymi literami, a nie drobnym drukiem.
OdpowiedzUsuńwyglądają cudnie, a przepis wygląda na sensowny ;) skuszę sie przy anstepnej okazji,
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko :)